Szczerze mówiąc, swojej pierwszej lekcji nie pamiętam. Może to i lepiej, bo z perspektywy czasu pewnie wiele bym w niej zmieniła. Chcę się jednak podzielić moim od lat stosowanym sposobem na zapoznanie się z nowym zespołem klasowym.
Przede wszystkim, jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, kiedy znany jest mi już przydział klas, staram się dowiedzieć o uczniach czegoś od ich wychowawców lub nauczycieli z lat wcześniejszych. I tu UWAGA!!! Słucham informacji, ale nie wyrabiam sobie na ich podstawie ŻADNYCH opinii o uczniach. W końcu obie strony (ja i dzieci) powinny zacząć współpracę bez zbędnych uprzedzeń. To naprawdę ważne. Tym bardziej, że zdarzają się uczniowie, którzy od razu pytają: "Czy Pani już o mnie słyszała?' lub: "A Pani wie, że ja jestem najgorszy w klasie?" To po prostu rodzaj badania - wie, słyszała, to pewnie od razu zacznie się czepiać.
Lata praktyki pokazały mi, że bardzo często właśnie te dzieci, które miały wcześniej opinię złych, okazywały się naprawdę fajne, a problem tkwił nie w nich, ale w dorosłych.
Czyli pierwsza ważna wskazówka - przed pierwszą lekcją dowiedz się czegoś o sowich nowych uczniach, ale nie wyrabiaj sobie o nich zdania, dopóki nie poznasz ich osobiście.
Kiedy już wejdę do klasy, przedstawiam się z imienia i nazwiska, podaję swój stopień naukowy oraz informuję, czego będę ich uczyć. Banał? Może. Ale uświadamiam uczniom, że jestem specjalistą w swojej dziedzinie, więc mam kompetencje, by przekazywać im potrzebną wiedzę. Szczerze mówiąc, tytułu używam TYLKO na tej pierwszej lekcji i wyłącznie po to, aby mieli pełny obraz mojego wykształcenia. Uczniom dobrym daje to poczucie pewności, że czegoś ich nauczę, uczniom słabym, przypuszczam, że nie robi to żadnej różnicy, ale gagatki w tym momencie odczuwają pewien respekt.
Stąd kolejna wskazówka - przedstaw się dzieciom, powiedz coś o sobie, ale wykształceniem się nie przechwalaj, tylko poinformuj!
Przede wszystkim, rozpoczynając nowy rok szkolny, musimy pamiętać, że odgórnym wymogiem jest od lat, aby na pierwszej lekcji poinformować uczniów o wymaganiach na poszczególne oceny oraz kryteriach oceniania. Fakt ten należy odnotować także w temacie lekcji. Toteż informuję uczniów, omawiam krótko sposoby sprawdzania wiedzy, itp. i pozwalam im na zadawanie pytań, ponieważ zawsze może się zdarzyć, że zapomnę o jakimś istotnym dla nich szczególe. Staram się również mieć przygotowane kserówki z takim skrótem wymagań i kryteriów, aby uczniowie mogli sobie wkleić do zeszytów. Wtedy sprawa jest jasna - znają wszystkie terminy, mają je w zeszycie, więc nie ma zbędnych dyskusji. Ot - zasady współpracy zostały jasno określone.
Wskazówka trzecia - przygotuj się do pierwszej lekcji, czyli zrób wydruk i ksero dla każdego ucznia wymagań i kryteriów oceniania na Twojej lekcji (PAMIĘTAJ O ZGODNOŚCI Z WSO)
Jeżeli zostaje mi czas, a zawsze staram się, aby pozostało mi co najmniej 10 minut, staram się poznać uczniów i nauczyć ich imion. Proszą, aby kolejno wstawali, podawali mi swoje imiona i uprzedzam, że przez chwilę będę się na nich "gapić", ponieważ muszę skojarzyć imię z twarzą. Z reguły dzieci traktują to jako dobrą zabawę i na koniec robią mi "egzamin". A ja ćwiczę swoją pamięć:) Staram się unikać kartek z imionami na stołach, a już w ogóle nie używam nazwisk czy numerów z dziennika. Zawsze mówię dzieciom, że mają tak piękne imiona, że dołożę wszelkich starań, aby jak najszybciej je zapamiętać. I zazwyczaj po drugiej lekcji nie mam już większych problemów.
Kolejna wskazówka - traktuj ucznia "imiennie", czyli jak najszybciej naucz się jego imienia, a proces zapamiętywania imion zamień w zabawę. Sprawdza się nawet w starszych klasach:)
I tak oto nasza pierwsza lekcja za nami:)
Jeszcze jedna uwaga na zakończenie - nie tylko używam imion uczniów, ale również staram się zawsze pilnować, aby oni również zwracali się do siebie w ten sposób. Chociaż pamiętam pewnego chłopaka, który poprosił mnie, abym zwracała się do niego przezwiskiem, jakie klasa mu wcześniej nadała. Dlaczego? Bardzo je lubił, miał z nim dobre skojarzenia i... fizycznie był nieco podobny do postaci, której przydomek otrzymał. To chyba jedyny z moich uczniów, nad którego imieniem muszę chwilę pomyśleć, żeby je sobie przypomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz